To się schyl

Wielki Czwartek, Msza Wieczerzy Pańskiej; (Wj 12,1-8.11-14); (Ps 116,12-13.15-18); (1 Kor 11,23-26); Aklamacja (J 13,34); (J 13,1-15); Winnica 18 kwietnia 2019.

Kazanie dostępne także w wersji mp3:

Bezpośredni link do pobrania:

https://api.spreaker.com/v2/episodes/17687623/download.mp3

„W połowie lat sześćdziesiątych w jednej z parafii archidiecezji krakowskiej odbywała się wizytacja biskupia. Kiedy przeprowadzający ją kardynał Karol Wojtyła uroczyście przechodził przez środek kościoła, spośród tłumu przedostała się do niego kilkuletnia dziewczynka i próbowała coś mu powiedzieć. – Co mówisz? Nic nie słyszę – rzekł hierarcha. – To się schyl – bezceremonialnie odpowiedziało dziecko, a biskup chętnie wykonał to polecenie.”

Tak, czasem można nie słyszeć. Przeszkadza odległość, warunki, albo nie jesteśmy wystarczająco skupieni i uważni. A czasem po prostu nie chcemy słuchać. Czasem nie chcemy słuchać, bo wydaje nam się, że wszystko już wiemy.

Bóg inaczej! Nasz Bóg nas słyszy! Jest skupiony i uważny, jest bliski i zatroskany.

Bóg słyszy! Porzucił niebieski tron, by stać się człowiekiem, by przyjąć ciało i… słyszeć nas jeszcze lepiej. Uniżył samego siebie, „schylił się” do końca.

Wielki Czwartek zaprasza nas do przeżycia tej tajemnicy.

Dla jej zrozumienia Kościół daje nam dzisiaj fragment Ewangelii według św. Jana, o umyciu nóg apostołom w czasie ostatniej wieczerzy.

To zastanawiające, co Jan zapisał, jako relację z ostatniej wieczerzy. Pomyślmy sobie… Jan uczestniczy w tej wieczerzy, jest bardzo blisko, spoczywa na piersi Jezusa. Widział, słyszał, zapamiętał. A potem złożył relację.

Zastanawiające jest nie to, co napisał, ale to co pominął. Czego powinniśmy się spodziewać, jako relacji z tej chwili, w której Jezus ustanawia sakrament Eucharystii?

Czy nie tego, jak Jezus bierze chleb, jak bierze kielich z winem, jak wymawia słowa nad chlebem i winem, jak potem udziela pierwszej komunii?

Byłoby to logiczne i oczywiste, z tym tylko, że niczego takiego w janowej relacji nie ma.

Są obszerne relacje z tego, co Jezus wtedy mówił, ale nie ma opisu ustanowienia Eucharystii.

A co jest? Jest tylko to: „[Jezus] wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany.” (J 13,4-5)

Tylko to i aż to! Jakby chciał powiedzieć, co jest najgłębszą tajemnicą Eucharystii i najgłębszą tajemnicą wiary.

Rozebrał się, ukląkł i zaczął myć nogi.

A na koniec powiedział: „Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi.” (J 13,14)

Jest w tym wszystkim, zatem, jakaś doniosła i istotna tajemnica. W tym geście ukryte jest wszystko.

Czy to rozumiemy? Obawiam się, że nic z tego nie rozumiemy!

Obawiam się, że możemy odprawiać Mszę za Mszą i uczestniczyć w dziesiątkach Eucharystii a niczego nie pojmować. Jednakowo to się tyczy świeckich i duchownych. A może nawet bardziej duchownych, którym jakoś z natury trudniej się chyba schylić.

Apostołom też było trudno. „[Jezus] Podszedł (…) do Szymona Piotra, a on rzekł do Niego: Panie, Ty chcesz mi umyć nogi? Jezus mu odpowiedział: Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale później będziesz to wiedział. Rzekł do Niego Piotr: Nie, nigdy mi nie będziesz nóg umywał.” (J 13,6-8a)

Jest coś z tej postawy w wielu z nas, może nawet we wszystkich nas: „Nie, nigdy mi nie będziesz nóg umywał.”

Dlaczego Piotr nie chciał? Dlaczego my się bronimy?

Pod przykrywką szacunku dla Jezusa kryje się tak naprawdę odwrócenie ról. Odwrócenie zaś ról, to w naszym przypadku wejście w rolę Boga. A to nazywa się pycha.

Pozwolę to sobie wyjaśnić odwołując się do przypowieści o Miłosiernym Samarytaninie. Znamy ją dobrze. Oto pewien człowiek zraniony przez zbójców leżał przy drodze. Kapłan minął, lewita minął a pomógł Samarytanin.

Gdybyśmy teraz spróbowali siebie wsadzić w tę historię, to kim byśmy tam byli? Może sumienie wyrzuciłoby nam, że mieliśmy sytuacje, w których z różnych powodów komuś nie pomogliśmy? Może czujemy dumę, że były też sytuację, w których zachowaliśmy się tak właśnie jak ów Samarytanin? Na pewno zaś mamy pragnienie, by tak działać, by w chwili próby i wyzwania, dać potrzebującemu swoje miłosierdzie.

I wszystko OK, ale czy przemknęło nam przez myśl, by odnaleźć się w tym poranionym, nieprzytomnym, leżącym „w rowie”? Czy przemknęło nam przez myśl, że ten pobity to my a Samarytanin to Jezus?

Odwrócenie ról? Tak, odwrócenie ról!

Trącę jeszcze, starając się zrobić to delikatnie, sposób, w jakim czasami, przeżywamy Mękę Pańską. Jaki Ty, Jezu, jesteś godny litości, jak Ty cierpisz, jaki Ty biedny! Pomogę Ci, podniosę cię!

Tak, ale ani na chwilę nie możemy zapomnieć o słowach:”Nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi!” ( Łk 23,28b)

To my jesteśmy godni litości, my cierpimy, my jesteśmy biedni! To Jezus nam pomaga, nas podnosi, nas zbawia! Jeśli zapomnimy, to nastąpi odwrócenie ról, my staniemy się zbawicielami Jezusa.

Można być bardzo religijnym człowiekiem całkowicie wywracając istotę wiary!

Dlatego trzeba nam pamiętać o tym, by się schylać.

Ja będę się schylał myjąc nogi, ale schylać się będą także ci, którzy te nogi dadzą sobie umyć.

To nie jest proste! Bo kogo się myje? Myje się dziecko, myje się chorego, myje się starą matkę i ojca. Ten, kto daje się umyć przyznaje się do własnej słabości, nieporadności, nieumiejętności.

I to rodzi bunt! Co, ja słaby? Ja nie potrafię, nie umiem? W życiu! Jestem silny, potrafię, zwyciężam!

Nie! Wbij to sobie do głowy! Nie jesteś silny, nie wszystko potrafisz, częściej przegrywasz niż wygrywasz.

Wbij to sobie do głowy, że jesteś małym dzieckiem, że jesteś ciężko chory, że jesteś nieporadnym starcem!

Wbij to sobie do głowy, że to Jezus troszczy się o ciebie, zniża się i schyla, klęka przed tobą, umywa ci nogi!

Wbij to sobie do głowy, że to Jezus cię zbawia a nie ty Jezusa.

Powtarzam uparcie to „wbij sobie do głowy”, bo to jaki jest Bóg naprawdę jest niepojęte, trudne do przyjęcia, tak sprzeczne z naszymi naturalnymi wyobrażeniami.

Jednak naszej wiary nie możemy opierać na naszej wyobraźni i wrażliwości, ale na Bożym Słowie. A Boże Słowo mówi, że „[Jezus] wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany.” (J 13,4-5)

Dlaczego my to wszystko teraz robimy?

Gdyby to miał być tylko pobożny teatr to byłoby to bez sensu.

Robimy to jako doświadczenie i ćwiczenie w „schylaniu się”.

Doświadczamy i uczymy się kim jest Jezus. Uczymy się też sami schylania. Ja uczę się schylać, ale także ci, którzy dają sobie umywać nogi, uczą się schylać. Uczymy się i ćwiczymy, by potem, każdego dnia, umieć do zastosować, umieć się schylić.

Jezus rozebrał się, ukląkł i zaczął myć nogi.

A na koniec powiedział: „Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi.” (J 13,14)

Jeśli ktoś to zrozumiał, jeśli ktoś chociaż chce to zrozumieć, niech da sobie umyć nogi.

***

Na spotkaniu kandydatów do bierzmowania ich prosiłem, by dali sobie umyć nogi. Jest ich czterdziestu pięciu. Zapraszam jednak każdego. Jak będzie nas dużo, to pomoże mi ks. Piotr.

Uczmy się schylać, uczmy się słyszeć, uczmy się pomagać.

Uczmy się wielkiej miłości Boga.