Nie mów do widzenia
XXIII niedziela zwykła, C; Mdr 9,13-18b; Ps 90,3-6.12-14.17; Flm 9b-10.12-17; Ps 119,135; Łk 14,25-33; Winnica 8 września 2013 roku.
Dawno temu dwóch mnichów podróżujących do swojego klasztoru stanęło nad brzegiem rzeki. Był tam bród, którym chcieli się przedostać na drugą stronę. Była tam też pewna kobieta, młoda dziewczyna, która, mimo, że woda tu była płytsza, bała się wejść do rzeki. Kamieniste dno i wartki prąd budziły jej lęk.
Jeden z mnichów, widząc rozterki kobiety, wziął ją na ręce i przeniósł na drugi brzeg.
Dodajmy jeszcze, to ważne, że dziewczyna była piękna a jej koszula bardzo cienka.
Drugi mnich także przeprawił się przez rzekę. Obaj poszli dalej a dziewczyna w swoją stronę.
Jakiś jednak cień pokrył podróżujących. Szli długo w milczeniu, czuło się jakieś napięcie.
Po dłuższym czasie jeden z mnichów nie wytrzymał i z pretensją zwrócił się do swego towarzysza, który przeniósł kobietę: "Jak mogłeś to zrobić? Jesteś mnichem, jakieś zasady cię obowiązują. Jak mogłeś ją dotykać?"
Oskarżony przystanął, spojrzał na swojego współbrata zdziwiony i powiedział: "O co ci chodzi? Ja tę kobietę zostawiłem na brzegu rzeki. To ty niesiesz ją cały czas."
Historia ta, wyczytana z jednej z książek de Mello, niesie wielką mądrość. Jednocześnie jest ilustracją do jednego zdania z dzisiejszej ewangelii: "Nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem." (Łk 14,33)
Mamy się wyrzekać wszystkiego, wszelkiego przywiązania, by móc o sobie powiedzieć, że jesteśmy uczniami Jezusa.
Trzeba jednak dobrze pojąć, co znaczy słowo "wyrzekać się". Potrzeba nam dobrego zrozumienia.
Gdy ludzie się rozstają to mówią najczęściej "do widzenia". Czasem jednak mówią "żegnaj". Te słowa różnią się znaczeniem. Gdy mówimy "żegnaj", to mówimy, że już nigdy się nie zobaczymy a przynajmniej mamy taki zamiar. Gdy mówimy "żegnaj" to słychać tam przecięcie – coś się kończy, coś nigdy już nie wróci.
Gdy mówimy "do widzenia", to rozstajemy się, ale zamierzamy wrócić. Wcześniej czy później znowu się zobaczymy, znowu będziemy razem.
W greckim oryginale mamy słowo αποτασσεται (apotassetai) tłumaczone jako "wyrzeka się" – "Tak więc nikt z was, kto nie WYRZEKA SIĘ wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem."
Słownikowe znaczenie tego słowa to: "wyrzekać się czegoś, rozstawać się, żegnać się".
W ewangelii mamy dobre tłumaczenie, rzecz w tym, by uchwycić dogłębne znaczenie zwrotu wyrzekam się.
Trzeba wszystkiemu powiedzieć żegnaj a nie do widzenia.
Mnich nad rzeką wziął dziewczynę na ręce, ale na brzegu powiedział jej żegnaj. Jego towarzysz nie powiedział żegnaj ani pewnie nawet do widzenia, bo idąc widział ją cały czas. Cały czas widział jej twarz i figurę. Widział koszulę a może nawet to co pod koszulą.
Mimo, że nawet jej nie dotknął to się z nią nie pożegnał, nie rozstał się. Jak powiedział jego towarzysz: niósł ją ciągle w swoich rękach.
Co to znaczy dla nas? Chodzi o to, by nasze przywiązanie do Boga było większe niż przywiązanie do czegokolwiek i kogokolwiek.
Można to rozwijać w wielu wątkach ja skoncentruję się jedynie na grzechu.
Wszyscy grzeszymy – tu nikt z nas niczym się nie wyróżnia. Różnica dokonuje się dopiero w spowiedzi.
Jedni w czasie spowiedzi mówią do grzechu "żegnaj". Inni mówią tylko "do widzenia". Tylko ci pierwsi prawdziwie pokutują.
Nie można butelce wódki powiedzieć "do widzenia", bo tym samym mówimy, że prędzej czy później się z nią spotkamy. Trzeba jej powiedzieć "żegnaj", czyli nie chcę cię więcej widzieć.
Problem wielu to niepokonalne przywiązanie do grzechu. Grzeszymy, spowiadamy się z grzechu, ale tak naprawdę nie chcemy się z nim rozstać. To tak jakby zostawić grzechowi wiadomość: "Poszedłem do kościoła, są rekolekcje i spowiedź, ale zaraz wracam".
I wracamy, do grzechu, wracamy do tego, co nas trzyma. I to przywiązanie skazuje nas na prawdziwą niewolę.
Idziemy za Chrystusem a przynajmniej próbujemy, ale przywiązanie do grzechu sprawia, że dźwigamy jakieś nieziemskie ciężary – kule o nóg, kajdany na rękach, kłody pod nogami i kłody na barkach.
"Zatem mając dokoła siebie takie mnóstwo świadków, odłożywszy wszelki ciężar, [a przede wszystkim] grzech, który nas łatwo zwodzi, winniśmy wytrwale biec w wyznaczonych nam zawodach." (Hbr 12,1)
Zamieńmy ciężar grzechu, jego okowy, na krzyż Chrystusa. Powiedzmy grzechowi "żegnaj", nie chcę cię znać. I biegnijmy na spotkanie Chrystusa.