Zobacz niebo…

Niedziela Chrztu Pańskiego, B; Iz 42,1-4.6-7; Ps 29,1-4.9-10; Dz 10,34-38; Mk 9,7; Mk 1,6b-11; Winnica 11 stycznia 2015 roku.

Znam dziewczynę, która zobaczyła niebo, doświadczyła mocy Ducha i mocno doświadczyła Bożej miłości.

Pochodzi z Pułtuska, ma na imię Iwona, może ktoś z was chodził z nią do klasy, do Skargi. Opowiem dziś o niej, ale za chwilę…

Najpierw chciałbym zapytać CIEBIE o te trzy rzeczy.

Czy TY chciałbyś zobaczyć niebo?

Czy TY chciałbyś doświadczyć mocy Ducha Świętego?

I czy TY chciałbyś być kochany?

Poprosiłbym teraz o podnoszenie rąk, ale na pewno boicie się, że do tych, co podnieśli powiem, że mają zapisać się na rekolekcje…

Więc raz jeszcze, tak dla siebie samego, odpowiedz sobie, nie podnoś rąk. Czy chciałbyś zobaczyć niebo? Chciałbyś doświadczyć mocy Ducha Świętego? Chciałbyś być kochany?

Głupie pytania.

Głupie bardzo, bo kto nie pragnąłby szczęścia – bo na tym polega niebo, nie pragnąłby mocy i nie pragnąłby miłości?

Teraz zapnijcie, proszę, pasy. Uważajcie, bo znam pewne wasze tajemnice, sekrety, które trzymacie tylko dla siebie, wasze skrywane myśli.

Znam trzy wasze tajemnice.

Zdradzę je teraz.

Jesteś gotowy?

Pierwsza tajemnica… Bywa, że nie jesteś szczęśliwy. Może nawet nigdy nie byłeś szczęśliwy. Bywa, że łykasz swoje łzy, choć na zewnątrz pięknie się uśmiechasz. Doświadczyłeś zła, zawiodłeś się na najbliższych, może chorujesz., może coś innego. Żyjesz…, ale co to za życie.

Druga tajemnica… Doświadczasz tego, że kończą ci się twoje siły, słabniesz. A może już leżysz bezsilny? Życie przybiło cię do ziemi, nie możesz powstać. Żyjesz…, ale marne to życie.

Trzecia tajemnica… Najskrytsza. Brak ci miłości. Zbierasz jej okruchy przez całe życie, ale tak jej mało, albo tak jest pokrzywiona. Można żyć bez miłości, ale nie można owocować [Wisława Szymborska]. Po co żyć, gdy nie ma kogo kochać i samemu jest się nie kochanym?

Powiedziałem prawdę?

W mniejszym, czy większym stopniu, ale tak.

Brakuje ci szczęścia.

Brakuje mocy.

I bardzo ci brakuje miłości.

Takie jest nasze ludzkie życie, tu na ziemi, od czasu wygnania z raju.

I co z tym zrobić?

Mam dla ciebie dobrą wiadomość. Możesz być szczęśliwy, możesz mieć moc i możesz być kochany.

Ktoś może spodziewa się, że teraz wykorzystam moment, by powiedzieć, że to szczęście, moc i miłość można spotkać i doświadczyć na rekolekcjach

To nie tak działa, to nie takie proste. Rekolekcje nie dają szczęścia. I nie dają mocy. I nie dają miłości.

To o czym mówię może dać tylko Jezus. Tylko On. Tylko Jezus Chrystus.

Ewangelia opisująca chrzest Jezusa w Jordanie kończy się takim zdaniem: „W chwili gdy [Jezus] wychodził z wody, ujrzał rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę zstępującego na siebie. A z nieba odezwał się głos: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie.” (Mk 1,10-11)

Jezus ujrzał niebo, spoczął na Nim Duch Święty i usłyszał wyznanie swego Ojca, że jest umiłowanym dzieckiem.

I to wszystko, co stało się Jego doświadczeniem chce nam przekazać dzisiaj.

Wolą i prawem Jezusa jest to, by Jego dzieci tu na ziemi były szczęśliwe. Jego wolą jest to, by doświadczały mocy Boga w swoim życiu. I to, by kochały i były kochane.

Mówiąc konkretniej i w sposób bardziej osobisty: Bóg chce, byś TY był szczęśliwy, byś TY był mocny, byś TY był kochany.

Powiedzmy teraz razem nasze tegoroczne słowo życia: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.” (J 3,16)

Bóg daje nam swego Syna po to, byśmy żyli. Prawdziwie żyli. To nie może być wegetacja, życie byle jakie. To ma być życie obfite, cudowne, piękne. Bóg chce twojego szczęścia, twojej wewnętrznej mocy, twojej miłości.

Problem jest taki, że my ludzie pragnąc tego wszystkiego, jednocześnie uciekamy od Tego, który nam to może dać. Wydaje nam się, że Bóg to policjant, bezduszny sędzia, złośliwy starzec, który zazdrości naszego szczęścia.

I mijamy się z Bogiem.

Rekolekcje – każde, te wyjazdowe i parafialne, misje – mogą i powinny stawać się czasem naszego spotkania z Bogiem. Czasem, gdy otwiera się nam niebo, gdy doświadczamy uniesienia Bożą mocą, gdy doświadczamy Bożej miłości.

I on to teraz może dać.

Da każdemu, kto otwiera serce.

Wrócę teraz do Iwony. Była jedną z moich uczestniczek wakacyjnych rekolekcji oazowych. Rekolekcje te trwały 15 dni.

Iwona była jedną z wyróżniających się uczestniczek. Uczynna, serdeczna, pracowita, bez cienia kaprysów. Można powiedzieć – idealna. Można powiedzieć – po co jej rekolekcje? Pięknie by było, gdyby każdy był taki jak ona.

A jednak przeżyła nawrócenie, coś ważnego dokonało się w jej życiu. Jak każdy doświadczała słabości i tęskniła za miłością.

Któregoś wieczoru, po modlitwie przyszła do mnie i poprosiła o spowiedź. Spowiedź to tajemnica. Powiem wam tylko to, co powiedziała po spowiedzi: „Księże – jak mi dobrze”.

Ona wtedy posmakowała nieba, doświadczyła mocy Ducha Świętego i odkryła jak bardzo jest kochana przez Boga.

To nie były emocje. To nie były złudzenia.

Co było dalej?

Chodziła do liceum, do Skargi. Zdała maturę, skończyła studia, rok pracowała.

Potem zwolniła się z pracy i wstąpiła do sióstr karmelitanek bosych i wyjechała do nowego klasztoru, który powstawał w Norwegii, za kołem polarnym. [http://www.milujciesie.org.pl/nr/temat_numeru/swiatlo_na_polnocy.html]

Wykształcona, bardzo ładna, przebojowa. Zamknęła się za klasztorną kratą. Tego nie można pojąć i zrozumieć inaczej jak przyjmując jedno: Iwona czuła się bardzo kochana – przez Boga. Bóg daje więcej niż cały świat dać może.

Bóg daje więcej niż cały świat dać może.

Mało w to wierzymy… albo wcale.

Nawrócenie Iwony dokonało się na rekolekcjach. Jednak to nie rekolekcje nawracają, ale Jezus, którego można tam spotkać.

Ja nie zapraszam was na rekolekcje… ja zapraszam was na realne spotkanie z Jezusem.

Jezus wszędzie szuka człowieka. Świętą Faustynę wyłowił na zabawie, ale rekolekcje mogą być takim szczególnym czasem, gdzie możemy Jezusa spotkać.

Jeszcze jedno. Rekolekcje nie są po to, by iść do zakonu czy seminarium. Tak akurat wydarzyło się w życiu Iwony. Tu chodzi o coś innego.

Rekolekcje są po to, by potrząsnąć człowiekiem. Tak, by jego tryby myślenia zaskoczyły i wpadły na właściwe miejsce. Byśmy zaczęli żyć dla Boga.

I wtedy może być różnie. Wtedy rzeczywiście może rodzić sie powołanie, ale najczęściej pozostajemy w tej samej rzeczywistości, w której byliśmy. Jednak już nic nie jest takie same.

Bo wiemy już co to niebo.

Wiemy, co to moc Ducha Świętego.

Wiemy, co to Boża miłość.

Bóg daje więcej niż cały świat dać może.

I możemy to mieć.