Cóż mamy czynić?

III Niedziela Adwentu, B; (So 3,14–18a); (Iz 12,2–3,4bcd,5–6); (Flp 4,4–7); Aklamacja; (Łk 3,10–18); Winnica 12 grudnia 2021.

Kaznodzieja wchodząc na ambonę ma pokusę bujania w obłokach, ignorowania rzeczywistości na rzecz głoszenia pobożnych acz niekonkretnych abstrakcji.

A czym jest rzeczywistość? I jaki jest konkret? Otóż pandemia i wszystko co z nim związane.

W imię walki z pandemią w świecie, i w Polsce, zabrania się ludziom wychodzenia z domu, kupowania, wykonywania pracy, spotykania się z innymi, sportu, rozrywek, podróżowania do innych krajów. Zabrania się udziału w publicznych nabożeństwach w kościołach, wchodzenia na cmentarze. Zabrania się odwiedzin w szpitalach. Różne rzeczy, w różnym czasie, w różnych miejscach, zamyka się i otwiera, zaostrza i popuszcza.

To nasza współczesna rzeczywistość.

Tą rzeczywistością jest też niesłychana presja rządów, mediów, korporacji na uznanie tylko jednej strony dyskursu społecznego. Tylko jedna racja, z którą dyskutować nie można.

Myliłby się jednak ktoś, kto uważa, że społeczeństwo jest jednolite w swoich przekonaniach. Jest podzielone, i to głęboko, i coraz bardziej. Podziały te biegną także wewnątrz nas samych. Bo czy nie jest tak, że my sami mamy wątpliwości, rozterki, wahania?

Czy w tym wszystkim idziemy w dobrą stronę? Mam poważne wątpliwości.

Gdy czytam dzisiejszą Ewangelię uderza mnie pytanie, z jakim ludzie przychodzili do Jana Chrzciciela: „Cóż mamy czynić?” Uzyskali odpowiedź, dość konkretną. Jednych zapewne ona satysfakcjonowała, innych nie.

Pomyślałem sobie, że to pytanie jest bardzo współczesne. Dzisiaj tak bardzo żyjemy tym właśnie pytaniem: „Cóż mamy czynić?” Z tym tylko, że dzisiaj, niestety, nie ma kogo pytać, a raczej nie ma komu wierzyć.

Kompletny upadek autorytetu i zaufania. Jedni tak, drudzy tak. Chaos i jazgot, nawet w Kościele. Komu wierzyć?

To trudne doświadczenie, ale może być błogosławione. Błogosławieństwo przyjdzie przez zrozumienie, że jedyną odpowiedź na twoje pytanie „cóż mamy czynić?” może dać twoje sumienia a dokładnie Bóg mówiący poprzez twoje sumienie.

Nie będzie innej odpowiedzi.

Chętnie byśmy się czymś podparli, władzą, autorytetem, kimkolwiek, ale nie ma tak łatwo. Ty sam podejmiesz decyzje i sam będziesz za nie odpowiedzialny.

Ma to swoje konsekwencje.

Pierwszą konsekwencją jest dojrzałość. Ten, kto podejmuje decyzje, staje się dojrzały. Już nie mama, nie tata, nie proboszcz, nie urząd, ale ty sam decydujesz. I sam zbierasz owoce swoich decyzji.

Drugą konsekwencją jest to, że prawdopodobnie będziesz się w decyzjach mylił. Trudno, kosztowna lekcja, ale inaczej być nie może. Oby było to mobilizacją, by zdobywać mądrość i kształtować swoje sumienie, nasączać je duchem ewangelii, poddawać Bożym natchnieniom, by mylić się możliwie najmniej.

Trzecią konsekwencją jest to, że możesz mieć pretensje tylko do siebie. Trudno z tym żyć, bo fajnie jest mieć na kogo zwalić odpowiedzialność za to, czy tamto.

Jak ktoś za ciebie podejmuje decyzje, to bierze też odpowiedzialność. A przynajmniej powinien. Jak ty podejmujesz decyzje, to ty bierzesz odpowiedzialność. Możemy stać się odpowiedzialni tylko wtedy, gdy będziemy odpowiedzialność podejmować, podejmując decyzje. Decyzja i odpowiedzialność są ze sobą nierozerwalnie złączone.

To pewien teoretyczny wstęp, czas na konkrety.

W ostatnim tygodniu przeżywaliśmy liturgiczne wspomnienie św. Ambrożego. Natrafiłem wtedy na cytat z tego świętego, który bardzo mnie poruszył. Jeśli ktoś jest odpowiedzialny za to kazanie, to właśnie święty Ambroży.

Napisał on tak: „Kto nie broni bliźniego od krzywdy, choć może to uczynić, dopuszcza się takiej samej winy jak ten, kto wyrządza krzywdę”. Cytat ten pochodzi z dzieła: „Obowiązki duchownych”.

Mała dygresja… Ambroży nie tylko tak pisał. Gdy Teodozjusz dokonał masakry mieszkańców Tessalonik, Ambroży broniąc ofiar, odmówił Teodozjuszowi możliwości uczestnictwa we mszy Świętej. Pamiętajmy, że Teodozjusz był rzymskim cesarzem.

„Kto nie broni bliźniego od krzywdy (…), dopuszcza się takiej samej winy jak ten, kto wyrządza krzywdę.” Muszę i chcę bronić tych, którym dzieje się krzywda.

A tymi krzywdzonymi i, nie waham się użyć, prześladowanymi są obecnie osoby niezaszczepione.

Uwaga! To kazanie nie jest o tym, czy się szczepić, czy się nie szczepić. Ja się na tym nie znam. To kazanie jest o traktowaniu ludzi niezaszczepionych.

Burzyłem się wewnętrznie, gdy takie osoby nazywano terrorystami i seryjnymi mordercami. Burzyłem się wewnętrznie, gdy takie osoby są w świecie piętnowane i pozbawiane możliwości wejścia do autobusu, sklepu, do kina, do restauracji, do hotelu, do kościoła. Burzyłem się nachalnością propagandy szczepionkowej.

Kroplą, która przelała kielich goryczy była niedawna wypowiedź członka Rady Medycznej przy premierze: „Rozwrzeszczana, bezmyślna, egoistyczna tłuszcza niezaszczepionych osób wypiera z miejsc publicznych, z komunikacji, a także z łóżek szpitalnych osoby, które się zaszczepiły.” https://bit.ly/31GkI1G

Nie, zdecydowane NIE, po trzykroć NIE!!! Tak nie wolno mówić o człowieku. Możesz się nie zgadzać, spierać i dyskutować, ale nie wolno tak mówić.

Gdyby „rozwrzeszczaną, bezmyślną, egoistyczną tłuszczą” nazwać paradę równości usłyszelibyśmy krzyk sprzeciwu.

Taki sam krzyk sprzeciwu słyszelibyśmy, gdyby „rozwrzeszczaną, bezmyślną, egoistyczną tłuszczą” ktoś nazwał marsz niepodległości.

Gdy w ten sposób „rozwrzeszczaną, bezmyślną, egoistyczną tłuszczą” nazywa się kilkanaście milionów Polaków… zadziwiająca cisza.

Ja krzyczeć nie będę, ale mocno i dobitnie mówię: Tak nie wolno!

Nie znam kompetencji medycznych autora tych słów, ale według mnie, nie ma ten człowiek kompetencji etycznych, by zasiadać w Radzie Medycznej, przy premierze.

Mamy pandemię, mamy problem, ludzie chorują, niektórzy ciężko, niektórzy umierają.

Mamy pandemię i mamy szczepionkę. Wydaje się, że pomaga ona i ratuje ludzkie życie.

Nie wolno jednak nigdy i nikomu nakładać obowiązku przyjęcia tej szczepionki. Jest to nieetyczne.

Przypomnę, że arcybiskup Gądecki, przewodniczący episkopatu, w oświadczeniu z 8 lipca napisał:

„Decyzja o szczepieniu winna uwzględniać wymogi dobra wspólnego, ale szczepienie powinno być dobrowolne. Zgodnie z Notą Kongregacji Nauki Wiary z 21 grudnia 2020 r. >szczepienie nie jest, co do zasady (…) obowiązkiem moralnym<.” https://bit.ly/3IGtBZW

Gwoli sprawiedliwości dodajmy, że: „Kilka dni temu Rada Stała Konferencji Biskupów Niemieckich określiła szczepienia jako >obowiązek moralny<.” https://bit.ly/3IRUqdV

Jedni biskupi mówią tak, inni inaczej. Których słuchać? Może jednak ostatecznie tych, którzy podpierają się watykańską Kongregacją Nauki Wiary. Ostatecznie jednak zostaniesz sam ze swoim sumieniem. Jak nie dzisiaj, to jutro.

Wydaje mi się, że problem władzy polega na zupełnie innym spojrzeniu na rzeczywistość. Władza patrzy z góry i z daleka, ludzie patrzą z boku i z bliska.

Mam tutaj oficjalną ulotkę jednej ze szczepionek [https://bit.ly/3GFQNpv], w której oficjalnie potwierdza się przypadki zgonów po szczepionce.

Tych przypadków nie jest dużo. Gdzieś wpadła mi do ucha liczba 50 osób w Wielkiej Brytanii, gdzie zaszczepiono blisko 50 mln ludzi. Natrafiłem też na szacunki z których wynika, że szczepionka w Wielkiej Brytanii ocaliła życie 100.000 osób.

Patrzenie z góry polega na tym, że widzisz 50 mln, 100 tys i 50. Gdy patrzysz z góry to widzisz, że niechciany skutek uboczny to 0,0001 %. Pozwala ci to nazwać sprawę „incydentem zakrzepowym” i być pełnym entuzjazmu.

Spojrzenia z boku jest inne. Gdy patrzysz z boku to nie widzisz 0,0001 procenta, ale matkę, która ci umarła, albo żonę. I nie czujesz entuzjazmu.

Powiem trochę po rolniczemu… Gdybyś miał w oborze 1.000 sztuk bydła i wiedział, że grozi stadu zaraza, która może je przetrzebić. I wiedział, że jest szczepionka, która uratuje stado, choć może się zdarzyć ewentualnie, że jedna krowa może padnie, choć niekoniecznie, to wydaje mi się, że byś szczepił.

Jest tylko jeden problem. I może komuś to przyniesie olśniewające zrozumienie…

Ludzie to nie bydło!

Krowa nie ma możliwości podejmowania decyzji o szczepionce. Człowiek ma taką możliwość, powinien mieć taką możliwość i nie może być takiej możliwości pozbawiony.

Gdy zabiera się taką możliwość, to sprowadza się go do roli bydła, które jest czyjąś własnością, o którym ktoś inny może decydować.

Człowiek jest wolny. I ma prawo decydować o tym czy się zaszczepi, czy nie. Twoje życie, twoja decyzja, twoja odpowiedzialność, twoje zdrowie albo twoja śmierć. Tylko do siebie możesz mieć pretensje.

Czasem się słyszy, że „zdrowie jest najważniejsze”. Otóż nie! Są rzeczy ważniejsze, wolność jest na pewno większą wartością niż zdrowie i życie. Wiara jest na pewno większą wartością niż zdrowie i życie.

Jesteś niezaszczepiony? Możesz zarażać!

Jesteś zaszczepiony? Też możesz zarażać!

Więc o co chodzi?

Chcesz się szczepić? Szczep się!

Nie chcesz? Nie szczep się!

Wszyscy pozwólmy żyć inaczej myślącym! A tych, którym dzieje się krzywda, brońmy!

„Kto nie broni bliźniego od krzywdy, choć może to uczynić, dopuszcza się takiej samej winy jak ten, kto wyrządza krzywdę”. Takie są obowiązki duchownych.