Zachowałam się jak trzeba
XXIV Niedziela Zwykła, C; Wj 32,7-11.13-14; Ps 51,3-4.12-13.17.19; 1 Tm 1,12-17; 2 Kor 5,19; Łk 15,1-32; Winnica 11 września 2016 roku.
Dzisiejsze czytania są świadectwem jak łatwo upaść.
Jak łatwo zabłąkać się – zaginiona owca. Jak łatwo zgubić się – zaginiona drachma. Jak łatwo odejść – marnotrawny syn. Jak łatwo zatwardzić swoje serce – starszy syn z przypowieści. Jak łatwo żyć bez Boga, będąc bardzo pobożnym człowiekiem – Paweł z drugiego czytania. Jak łatwo ulać sobie złotego cielca.
Jak trudno zachować się jak trzeba.
Ostatnio byliśmy świadkami pogrzebu dziewczyny, która umiała zachować się jak trzeba. Nie miała osiemnastu lat. Żołnierz wyklęty, sanitariuszka. Bita i poniżana w więzieniu. Skazana na śmierć i stracona. Nie prosiła o łaskę komunistycznych oprawców. Zakopana jak zdechły pies. Sześćdziesiąt lat czekała na pogrzeb. Danuta Siedzikówna, konspiracyjny pseudonim „Inka”.
Przed śmiercią, w grypsie, napisała: „Jest mi smutno, że muszę umierać. Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”.
Inka i jej słowa z grypsu robią zawrotną karierę, choć nie jest to zapewne dobre słowo.
Jest brana za patronkę szkół, jej imieniem nazywa się parki, ulice i place. Odsłaniane są tablice, powstają wiersze i piosenki, kręci się filmy. Młodzież kupuje i nosi koszulki z jej podobizną. Inni robią sobie nawet tatuaże.
Jest to wszystko świadectwem tego, że chcemy zachowywać się jak trzeba. Łatwo upaść, zachować się jak NIE trzeba, sami tego doświadczamy, ale jednocześnie chcemy inaczej. Sumienie wskazuje i wyrzuca, że trzeba zachowywać się jak trzeba.
Ta młoda dziewczyna była i jest przykładem.
Dzisiaj w Kościele rozpoczynamy Tydzień Wychowania, czyli czas, w którym powinniśmy głębiej niż zwykle zastanawiać się nad wychowaniem.
Można powiedzieć, że wychowanie, dobre wychowanie, to zachowywanie się „jak trzeba”.
Jakie czynniki składają się na fakt, że człowiek zachowuje się jak trzeba? Wielorakie zapewne. Jest wpływ domu rodzinnego, środowisko w którym się przebywa, media, których się słucha. Jest wewnętrzna decyzja człowieka – niezwykle ważny czynnik. I jeszcze ważniejszy – łaska Boża, czy raczej nasze przyjęcie tej łaski, bo nie jest tak, że Bóg jednym daje łaskę do dobrego życia a innym nie.
Nie sposób tego wszystkiego, nawet krótko, omówić.
Zatrzymajmy się zatem na wpływie domu rodzinnego. To co jest najbardziej istotne to rodzicielska miłość. Dziecko powinno być absolutnie przekonane, że jest bezpieczne, akceptowane i szanowane. Dziecko potrzebuje rodzicielskiej obecności. Nie wystarczy dziecko ubrać, nakarmić i wysłać do szkoły. Trzeba jeszcze z nim być.
Jestem przekonany, że w ogromnej większości kochacie swoje dzieci. Gorzej jest pewnie z rodzicielską obecnością. Zabieganie, praca, zmęczenie – to są realne trudności. Walczcie jednak o to, bo jest to niezwykle ważne.
Jest jednak coś, co do czego mam przekonanie, że jest totalnie i powszechnie położone.
Co to jest to owe „coś”?
Cierpliwości…
W XVIII wieku żył i niestety pisał książki Jean-Jacques Rousseau. W 1762 roku wydał książkę zatytułowaną „Emil, czyli o wychowaniu”. Już pierwsze zdanie książki zdradza główną tezę autora: „Wszystko jest dobre, co z rąk Stwórcy pochodzi, wszystko paczy się w rękach człowieka.”
Pozwólmy zatem – tak głosił Rousseau – na naturalny, spokojny, pozbawiony zewnętrznych bodźców, wzrost i rozwój dziecka. Idea ta uwiodła wiele potężnych umysłów europejskich i wywarła niebywały wpływ na naszą kulturę. Niestety wpływ negatywny.
Jeśli szukamy źródeł tzw. „bezstresowego wychowania”, to owo źródło, dodajmy zatrute, jest w tej właśnie książce.
Książka i idee w niej zawarte odniosły sukces, bo opierały się na prawdziwej przesłance – rzeczywiście, to co stworzone przez Boga jest dobre. Dodatkowo doceniły i odkryły świat dziecka. Pokazały, że dziecko jest niezwykle ważne.
Jednak wnioski były fałszywe a ich zastosowanie w życiu prowadzi do destrukcji.
Jean-Jacques Rousseau miał pięcioro dzieci – wszystkie oddał do przytułków. I taki autorytet przeorał świadomość Europy.
Jest coś, wróćmy do głównego wątku, co do czego mam przekonanie, że jest totalnie i powszechnie położone.
Tym czymś są obowiązki i dyscyplina. A raczej brak tych obowiązków i brak dyscypliny.
Wszystko zaś się bierze z pragnienia wziętego z miłości, by „dzieciom było lepiej”.
Kochajmy dzieci i pragnijmy, by było im lepiej. Róbmy to jednak mądrze.
Zdejmując z dzieci obowiązki i wychowując bez żadnej dyscypliny krzywdzimy je. Krzywdzimy i wypaczamy na całe życie.
Proszę wszystkich rodziców o jedno – ilekroć będziecie w naszym kościele podnieście wysoko głowę. W samym centrum kościoła, na sklepieniu jest obraz świętej rodziny. To jest klasyka – Maryja przy kądzieli, Józef przy pile. Mały Jezus z młotkiem i dłutem. To nie jest poza do fotografii – leżą wióry.
I tak ma być. Obowiązki i dyscyplina.
Oczywiście wszystko na fundamencie twojej miłości i twojej obecności przy dziecku. Wszystko mądrze i odpowiednie do wieku i możliwości dziecka. Zasada pozostaje jednak niezmienna – dziecko potrzebuje obowiązków i dyscypliny.
Chcesz skrzywdzić dziecko? Zabierz mu obowiązki i zrezygnuj z dyscypliny. Kochasz dziecko? To dajesz mu obowiązki i wychowujesz w dyscyplinie.
Daj szansę twojemu dziecku, by kiedy trzeba, zachowało się jak trzeba.