Upadek i powstanie

Ofiarowanie Pańskie, Ml 3,1-4; Ps 24,7-10; Hbr 2,14-18; Łk 2,32; Łk 2,22-40; Winnica 2 lutego 2014 roku. Msza Święta dla środowisk trzeźwościowych.

Gdy starzec Symeon wziął w świątyni jerozolimskiej Dziecię Jezus w swoje objęcia, wśród wielu proroctw wypowiedział i te: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą.” (Łk 2,34b)

Czytając ten tekst można sądzić, że osoba Jezusa – jego pojawienie się, działalność, nauka spowoduje podział wśród ludzi. Jedni będą Jezusem zafascynowani, pójdą drogą, którą on wskazuje. Inni natomiast zlekceważą albo wykpią. Dla jednych zatem będzie to powstanie a dla innych upadek.

To nie do końca tak.

Owszem – osoba Jezusa wprowadza podział. Ostatecznie podzieleni będziemy na owce i kozły. Pójdziemy ku wiecznemu szczęściu albo wiecznemu potępieniu.

Symeon jednak mówił o czymś innym.

Mówił o czymś niezwykle ważnym.

To coś jest ważne a jednocześnie jakby niezauważalne, lekceważone.

Bez tego czegoś nie sposób osiągnąć zbawienia.

Czym zatem jest to owo „coś”?

Jest to zrozumienie, że do zbawienia dochodzi się przez grzech. A mówiąc dokładnie do zbawienia dochodzi się przez uznanie swojego grzechu.

Upadek i powstanie to nie są przeciwieństwa – jedni upadną a drudzy powstaną. Jest to raczej logiczny ciąg – do zbawienia idzie się przez upadek i powstanie.

By powstać trzeba wcześniej upaść. Albo znowu wypowiadając się bardziej precyzyjnie – by powstać trzeba wcześniej uznać, że się upadło, że się leży, że się leży i kwiczy.

Początek zbawienia bierze się z uznania, że jest się zgubionym grzesznikiem.

Wielu pobożnych i cnotliwych katolików pójdzie do piekła. Nie pójdą dlatego, że byli pobożni i cnotliwi, ale dlatego, że uwierzyli we własną doskonałość i sprawiedliwość. Uwierzyli, że upadek ich nie dotyczy. A skoro myślą, że nie upadli to także nie powstaną prawdziwie. Nie będą zbawieni. Oni swoim życiem wyznają, że żaden zbawiciel nie jest im potrzebny.

Problem wielu w kościele polega na tym, że nie uznają własnego grzechu a jeśli uznają nawet to go bagatelizują – nie czują dramatu tego, że grzeszą. Ot – trzeba co jakiś czas powiedzieć księdzu, że się pacierza nie odmówiło, że się posprzeczało, że się kawałek kiełbasy w piątek zjadło.

Wielu pobożnych i cnotliwych katolików pójdzie do piekła. A wielu grzeszników pójdzie do nieba.

Nie pójdą do nieba dlatego, że grzeszyli. Pójdą dlatego, że zrozumieli i uznali swój grzech. To uznanie otwiera drogę do Zbawiciela. Uznanie grzechu otwiera drogę do prawdziwej pokuty.

Problem wielu z nas polega na tym, że porównujemy się z innymi. Media mówią ostatnio wiele o tych, którym karę śmierci zamieniono na 25 lat więzienia. Wyrok odsiedzieli i wychodzą teraz na wolność. Jakże korzystnie się prezentujemy na ich tle.

Ale co nam daje takie porównanie? Bez Boga, bez Jego łaski, ani my ani oni nie pójdziemy do nieba.

Z Bogiem, z Jego łaską, i my, i oni będziemy zbawieni.

Jeśli na tej Mszy Świętej są trzeźwiejący alkoholicy, a zapewne są, to oni doskonale rozumieją o czym mówię.

Kiedy życie alkoholika idzie na zatracenie? Kiedy alkoholik pogrąża się w nałogu? Kiedy uznaje i wyznaje, że nie ma problemu. Gdy ciągle zaprzecza i mówi: Nie piję tak dużo, albo piję, bo muszę, albo piję, ale nie każdego dnia, albo piję ale jeszcze zarabiam. Nie ma problemu, nie ma uznania, że jest się w upadku. A skoro nie ma uznania to drzwi do trzeźwości są zamknięte.

Te drzwi do trzeźwości otwierają się wtedy, gdy alkoholik uznaje, że ma problem, że nie kontroluje swojego życia, że upadł i leży. To pierwszy krok. Wtedy można powstać a w zasadzie być podniesionym.

I dlatego Anonimowi Alkoholicy wciąż przypominają sobie, że są alkoholikami. Gdy na mityngach zabierają głos mówią: Mam na imię tak czy siak i zawsze dodają „jestem alkoholikiem”.

Każdemu z nas tego potrzeba. Możemy nie mieć problemu z piciem, ale każdy z nas ma problem z grzechem. „Wszyscy (…) [ludzie] zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej.” (Rz 3,23) „Każde usta muszą zamilknąć i cały świat musi się uznać winnym wobec Boga.” (Rz 3,19b) „Zapłatą za grzech jest śmierć.” (Rz 6,23a)

Początek zbawienia bierze się z uznania, że jest się zgubionym grzesznikiem.

Upadek i powstanie.

Każdy z nas upada, bez wyjątku.

Powstaną ci tylko, którzy wiedzą, że leżą.