Przyjacielu, po coś przyszedł?

Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego, Dz 10,34a.37-43; Ps 118,1-2.16-17.22-23; Kol 3,1-4 lub 1 Kor 5,6b-8; sekwencja: 1 Kor 5,7b-8a; J 20,1-9; Winnica 20 kwietnia 2014 roku.

Jak zwykle w Wielkanoc polskie kościoły bardziej niż zwykle wypełniają się ludźmi. Nie inaczej jest i u nas.

Świętujemy zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa – to centrum i fundament naszej wiary.

Chciałbym to świąteczne kazanie rozpocząć od postawienia pewnego pytania. Brzmi ono: "Przyjacielu, po coś przyszedł?" (Mt 26,50) Jest to pytanie wzięte z opisu Męki Pańskiej w relacji Mateusza. Jest to pytanie, które zadał Jezus Judaszowi, gdy ten przyszedł do ogrodu oliwnego i pocałunkiem wydał Jezusa.

Nie, nie uważam nikogo za zdrajcę, gdy dzisiaj wszystkim stawiam to pytanie: Przyjacielu drogi, po coś dzisiaj przyszedł do kościoła?

Jest to jednak ważne pytanie, bo szuka ono motywów, przyczyn naszej obecności w kościele. A te mogą być różne.

Szukając odpowiedzi na nasze pytanie chciałbym ukazać pewną scenę, historię, która dziać się będzie między pewną dziewczyną i jej chłopakiem.

Otóż poznali się oni na jakiejś imprezie u wspólnych przyjaciół. Zwrócili na siebie uwagę, dobrze im było ze sobą, mieli wiele tematów do rozmowy, mieli podobne myślenie i zasady.

Zrodziła się między nimi miłość, otoczenie zaczęło ich traktować jak parę. Spotykali się raz częściej, raz rzadziej, jak pozwalały im na to ich obowiązki – oboje pracowali.

Gdy spotykali się był to dla nich dobry czas. Pogłębiała się ich miłość, nie kłócili się nigdy, było im ze sobą dobrze.

Minęło pół roku ich znajomości. Minął rok i drugi ich miłości. Minęły trzy lata. Minęły cztery lata.

Spotykali się nadal, i nadal się kochali. Spotykali się częściej i rzadziej – jak pozwalały im na to znowu ich obowiązki. Coraz bardziej odkrywali, że są dla siebie stworzeni, że powinni być razem a ich miłość jest prawdziwa.

Minęło pięć lat od kiedy się poznali. Minęło sześć i siedem lat ich miłości i spotykania się. Minęło osiem, dziewięć i dziesięć lat.

W sercu dziewczyny zrodziła się niecierpliwość. Przyznajmy – i tak dość późno. Dziewczyna kochała dalej chłopaka i pewna była, że on ją kocha. Dalej się spotykali i cieszyli się z tych spotkań. Dalej było im ze sobą dobrze.

Było im dobrze, ale jednocześnie w dziewczynie narastała coraz bardziej niecierpliwość.

I teraz pytanie do was – czego dotyczyła ta niecierpliwość? Na co dziewczyna czekała i doczekać się nie mogła.

Pytanie za pół punktu, bo bardzo proste. Na co dziewczyna czekała?

Czekała na chwilę, gdy chłopak kupi wreszcie pierścionek, kwiaty, padnie na kolana i poprosi o rękę. Czekała na chwilę, gdy staną przed ołtarzem i staną się małżeństwem i rodziną, gdy będą naprawdę razem. Na zawsze a nie na dłuższe czy krótsze chwile.

Dlaczego przywołuję ten obraz, dlaczego o tym mówię? Otóż dlatego, że Bóg także się niecierpliwi. I niecierpliwi się dokładnie z tego samego powodu.

Poznałeś Boga już dawno – dziesięć, dwadzieścia a może siedemdziesiąt lat temu. Spotykasz się z nim raz częściej, raz rzadziej. Wiesz o tym, że jest dobry. Wiesz to, że kocha ciebie i z miłości oddał za ciebie życie.

Dzisiaj przychodzisz, by kolejny raz się z Nim spotkać. Kolejny raz w swoim życiu.

I dzisiaj Jezus się ciebie pyta: Przyjacielu, po coś przyszedł?

Czy ma być to kolejne krótkie spotkanie, bo którym znowu się rozstaniecie na dłuższy lub krótszy czas? A może wreszcie będzie to chwila, gdy Jezusowi powiesz, że nie chcesz się z Nim spotykać, ale chcesz być z Nim cały czas.

Zauważmy jedną, ważną, kluczową rzecz. Wszystkich nas, jak tu jesteśmy możemy podzielić na dwie grupy. Jedni się tylko spotykają z Jezusem – częściej, rzadziej. Przypominają sobie o Nim od czasu do czasu. A inni żyją z Nim cały czas – nie ma dnia, nie ma godziny bez Niego.

Niech każdy sam zakwalifikuje się do jednej z tych grup, ja nie zamierzam nikogo sądzić. Wiem tylko, że Jezus chce większej bliskości, chce stałości. Nie chce poprzestać tylko na okazjonalnych spotkaniach.

Przyjacielu, po coś przyszedł? Spotkać się z Jezusem kolejny raz, czy zostać z Nim na zawsze a raczej wziąć Go ze sobą?

Bóg się niecierpliwi. Nie można wiecznie tylko się spotykać. Trzeba wreszcie wejść w bliższy układ, w przymierze. Jeśli tego nie będzie to nasze spotykanie się z Bogiem będzie coraz rzadsze, rzadsze, płytsze. Kiedyś się wypali i zgaśnie. I będzie koniec.

Wzywając do więzi i bliskości z Jezusem robię to w określonym kontekście. Za rok, w maju, przeżywać będziemy w parafii misje. To szczególny czas i szczególna szansa, by coś w naszym życiu się zmieniło.

Znowu chcę wrócić do książeczek rozdawanych po kolędzie. Na ikonie z okładki Jezus trzyma swą rękę na ramieniu swego przyjaciela. On tę rękę chce położyć także na twoim ramieniu. I nie chce jej cofać.

Przyjacielu, po coś przyszedł? Tak pyta cię dzisiaj Jezus. Na pewno nie chcesz go zdradzić jak Judasz. Na pewno chcesz się z Nim spotkać, bo jest On Kimś ważnym. Czy chcesz jednak czegoś więcej? Czy chcesz mu dać całe życie i każdą jego chwilę?