Gdzie jesteś?

X Niedziela Zwykła, B; (Rdz 3, 9-15); (Ps 130 (129), 1b-2. 3-4. 5-7a. 7b-8); (2 Kor 4, 13 – 5, 1); Aklamacja (J 12, 31b-32); (Mk 3, 20-35); Winnica 9 czerwca 2024.

Gdy Adam zgrzeszył otworzyły mu się oczy, zobaczył, że jest nagi i słysząc kroki Boga ukrył się przed Nim w krzakach. Gdzie jesteś, zawołał Bóg? Adamie, gdzie jesteś?

To ważne pytanie! Ważne nie tyle dla Boga, bo Bóg wiedział gdzie jest Adam, wie także, gdzie jesteś ty, gdzie jestem ja. To jest ważne pytanie dla nas, byśmy wy sami wiedzieli gdzie jesteśmy. A jest to wiedza wcale nie oczywista.

Zanim jednak zaczniemy odkrywać prawdę o tym gdzie jesteśmy spójrzmy w Ewangelię. Znajdziemy tam coś co będzie szło pod prąd tego co świat dzisiaj głosi, pod prąd co także chętnie się głosi się w kościołach.

Chętnie się dzisiaj głosi, że wszystko będzie dobrze. Człowiek jest słaby, ale Bóg jest większy od ludzkich słabości, pełen miłosierdzia, dobroci. Piekło jest, ale miejmy nadzieję jest puste.

I wszystko to jest katolicką prawdą. Tak, człowiek jest grzeszny i słaby. Tak, Bóg w swoim nieskończonym miłosierdziu i dobroci większy jest od naszych grzechów. Tak, piekło jest. Tak, można mieć nadzieję (choć nie pewność), że jest puste.

To wszystko prawda, ale nie można z tego wyciągać wniosku, że wszyscy, z całą pewnością, będą zbawieni. Nie można tak wierzyć choćby po usłyszeniu dzisiejszej Ewangelii, gdzie Jezus wyraźnie mówi: „Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego.” (Mk 3,29)

Pomijając na razie naturę tego grzechu widzimy wyraźnie, że jest coś co sprawia, że człowiek nie otrzyma odpuszczenia, że jest coś co określa się mianem grzechu wiecznego.

Co to takiego jest? Odpowiedź przynosi kontekst dzisiejszej Ewangelii. Jezus przeżył pewną sytuację, której podsumowaniem jest jego stwierdzenie o nieodpuszczalności grzechu przeciwko Duchowi Świętemu.

Cóż to było? Jezus głosił Ewangelię, która była pełna troskliwości, dobroci, miłości. Część jednak słuchaczy miała jedno słowo na podsumowanie tej ewangelii: „zwariował”, „odszedł od zmysłów” (Mk 3,21b)

Jezus uzdrawiał, wyrzucał złe duchy, jednym słowem czynił dobro. Część jednak świadków jego czynów miała inne zdanie na ten temat: „Ma Belzebuba i przez władcę złych duchów wyrzuca złe duchy” (Mk 3,22b).

Mamy zatem Jezusa, który czyni dobro i głosi mądrość a reakcją jest opinia, że oto wariat i opętany.

I w takim to kontekście Jezus mówi: „Zaprawdę, powiadam wam: wszystkie grzechy i bluźnierstwa, których by się ludzie dopuścili, będą im odpuszczone. Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego. Mówili bowiem: Ma ducha nieczystego.” (Mk 3,28-30)

Chciałbym byśmy dobrze zrozumieli skąd bierze się ten brak odpuszczenia.

Ktoś może sądzić, że chodzi tu o przedawkowanie, przeciągnięcie struny. Bóg odpuszcza to i tamto. Odpuszcza dwa razy więcej i pięć i dziesięć, ale przychodzi moment, że miarka się przebrała, że Bóg w pewnym momencie powie: „Co to, to nie! Przesadziłeś człowieku!”

To nie tak działa. Ten brak odpuszczenia nie jest po stronie Boga, bo Bóg chce i może odpuścić wszystko, ale po stronie człowieka, który staje się tak zdeprawowany i tak przewrotny, że sobie nie daje szansy na żadne pojednanie, żadne odpuszczenie.

Deprawacja i przewrotność a zwłaszcza przewrotność jest niepokonalną przeszkodą.

Potrzebujesz Boga! Nie, nie potrzebuję żadnego Boga!

Bóg jest! Nie, Boga nie ma!

Jesteś grzeszny! Nie, nie ma niczego takiego jak grzech!

Jesteś godzien litości, biedny ślepy i nagi! Nie, jestem bogaty i wzbogaciłem się, i niczego mi nie potrzeba. (por. Ap 3,17)

Uznaj w Jezusie Pana i Zbawiciela! Nigdy, to głupiec, żarłok i pijak, kryminalista. I w ogóle go nie było!

To jest białe! Nie, to jest czarne!

To jest czarne! Nie, to jest białe!

Twarda, zasadnicza i kompletna przewrotność. Zero wątpliwości i zero pomyślenia. Bóg wylewa morze miłosierdzia, ale mogą być ludzie w których nie ma nawet szczeliny przez którą to miłosierdzie dotknąć mogłoby ich serca.

Bóg jest wszechmocny, ale szanuje ludzką wolność i ludzkie wybory.

Bóg dał światu swojego Syna, ale tego Syna można odrzucić.

„Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków.” (J 3,16-20)

Wróćmy jednak do pytania: Gdzie jesteś? Gdy Adam zobaczył, że jest nagi ukrył się przed Bogiem w krzakach. Gdzie jesteś, zawołał Bóg? Adamie, gdzie jesteś?

Adam zrobił to co zrobił. Zgrzeszył, ukrył się a potem zwalał całą winę na Ewę. Ewa zresztą podobnie. Jednak w tym całym grzechu nie było przewrotności.

Dzisiaj niejeden Adam nigdzie by się nie chował, tylko zapytał Boga: „masz jakiś problem?” Jestem nagi, bo tak mi się podoba, więcej nawet… jestem z tego dumny. Poza tym nie jestem Adamem tylko Ewą. Życzę sobie, byś mówił do mnie „Ewo”.

Gdy stawiam sobie pytanie „gdzie jesteśmy?”, gdzie jesteśmy jako ludzkość, jako Kościół, to nie mam optymistycznych odpowiedzi. Więcej nawet… jestem przerażony.

Jestem przerażony przewrotnością i upadkiem myślenia bardzo wielu ludzi. Na pewno to moja małość i brak wiary, ale wydaje mi się, że są to procesy nieodwracalne.

Nie mam zamiaru pogrążać nikogo w pesymizmie, ale obowiązkiem moim jest ukazywanie prawdy.

Zatem nie będę teraz niczego wykładał, wciskał i „mówił jak jest”, ale zaproponuję wam pewien eksperyment. Spytajcie się swoich nastolatków – dzieci czy wnuków – czego się dzisiaj słucha, co się dzisiaj ogląda, co się dzisiaj czyta, jednym słowem czym żyją i czym się karmią wasze dzieci i wnuki.

Niech podrzucą wam nazwiska albo (częściej) internetowe pseudonimy. Zróbcie znak krzyża i wejdźcie do Internetu, poszukajcie tych „tfurców” – zobaczcie, posłuchajcie, poczytajcie.

To nie będą nisze, to nie będzie margines naszej kultury. Sprawdźcie subskrybentów, sprawdźcie wyświetlenia. To główny nurt! To wiedzie prym, to wygrywa! To codzienna strawa waszych dzieci i wnuków.

A może nie trzeba szukać tak daleko? Może wystarczą finały tegorocznej Eurowizji? Może wystarczy to co sami czytamy, oglądamy, słuchamy?

Gdzie jesteś, Adamie? Gdzie jesteś, człowieku? Gdzie jesteśmy?

Odpowiedź, jaka by nie była, pokaże raczej drogę a nie punkt. Zawsze jesteśmy na jakiejś drodze, zawsze wybieramy jakiś kierunek.

Zatem dokąd zmierzamy jako ludzkość, dokąd zmierzamy jako Kościół? Dokąd zmierzasz siostro, dokąd idziesz bracie? Sprawdź czy nie idziesz na zatracenie.

Niech Bóg nas zachowa od twardej, zasadniczej i nieodwołalnej przewrotności. Niech Bóg nas broni przed brakiem wątpliwości i brakiem myślenia. Zróbmy sobie choćby małą szczelinę, przez którą Boże miłosierdzie dotknąć mogłoby naszego serca.

Święty Piotr po zesłaniu Ducha Świętego wołał: „Ratujcie się spośród tego przewrotnego pokolenia!” (Dz 2,40b) Ratujmy się przed deprawacją i przewrotnością.

Zepsuć można wszystko, choć bardziej pasuje tu czasownik nie nadający się na ambonę. I chyba już wszystko zepsuliśmy.

Czy jest nadzieja? Osobiście i po ludzku mam wątpliwości, ale obiektywnie patrząc zawsze jest nadzieja, że grzebiąc w popiele odnajdziemy jakaś iskrę.

I proszę o to Boga!