Stajenka otwiera drzwi

Narodzenie Pańskie, Iz 52,7-10; Ps 98,1-6; Hbr 1,1-6; J 1,1-18; Winnica 25 grudnia 2014 roku.

Pewien rolnik jechał orać pole. Wsiadł na traktor i sprawdził czy wszystko ma. „Papierosy są, zapałki są, beret jest.” I pojechał. Na polu zorientował się, że… nie wziął pługa.

Jeśli uśmiechamy się na tę starą jak świat anegdotę, to pomyślmy czy sami nie jesteśmy podobni do tego rolnika w naszym przygotowaniu i przeżyciu świąt.

Zapewne zadbaliśmy o bardzo wiele rzeczy – o choinkę, o prezenty dla najbliższych, o wieczerzę wigilijną, o dobrą szynkę, ciasto.

Zaplanowaliśmy co będziemy robić w pierwsze i drugie święto, gdzie pojedziemy i kogo podejmiemy a do kogo tylko zadzwonimy.

Dobrze, że to wszystko przygotowaliśmy i zaplanowaliśmy. Święta powinny mieć swoją oprawę.

Czy jednak na pewno pamiętaliśmy o tym, co najważniejsze?

Przypomnijcie sobie wczorajsze wypowiedzi prezenterów telewizyjnych i uważnie posłuchajcie dzisiejszych. Będzie tam, że święta…, że magia (brr)…, że opłatek…, że jedyna taka noc…, że kolęda…, że żłóbek, że sianko…, że „wesołych świąt”. Tylko o „pługu” nic nie wspomną. Nie przechodzi im przez gardło najświętsze Imię – Jezus Chrystus.

A przecież to Jego przyjście na świat świętujemy. On – Jezus Chrystus jest tu najważniejszy.

„Grom, błyskawica! / Stań się, stało; / Matką dziewica, / Bóg ciało!” (Adam Mickiewicz)

Wydawać by się mogło, że przyjście Boga na świat z natury rzeczy stanie się fundamentem i osią świata. Przecież skoro przyszedł ten, jak śpiewamy w kolędzie, „tyle tysięcy lat wyglądany”, to powinien być przyjęty jak długo wyczekiwany i upragniony gość.

Tymczasem nie ma dla niego miejsca w gospodzie, zwierzęta użyczają mu miejsca a rozpoznają go tylko pogardzani pasterze. Ci, którzy pisali teologiczne traktaty o przyjściu obiecanego mesjasza, piszą następne tomy, nie wiedząc bądź odrzucając wieści, że on przyszedł.

„Na świecie było /Słowo/, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli.” (J 1,10-11)

Odrzucony Bóg – paradoks historii? A może prawidłowość?

Wspominając Boże Narodzenie przeżywamy bezdomność małego Jezusa. Zżymamy się na wszystkich, którzy w Betlejem odmówili Maryi i Józefowi gościny. Potępiamy okrucieństwo Heroda.

Tylko czy dzisiaj jest jakoś specjalnie inaczej? Czy rzeczywiście my sami przyjmujemy Jezusa do naszych domów? Czy udzielamy Mu gościny? Zapraszamy?

Różnie to bywa, bardzo różnie. A przecież Jezus nie przychodzi do nas, bo pragnie honorów i hołdów. A przecież Jezus nie wchodzi do naszych domów, by nam coś zabrać, ograbić ze szczęścia, zasiać niepokój.

Jezus przychodzi z darem, przychodzi z łaską, przychodzi z prezentem. „Wszystkim tym (…), którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego.” (J 1,12)

Jak łatwo nam to odrzucić, zlekceważyć, zbagatelizować. Niczego nie potrzebujemy, obejdzie się bez łaski, niczego nam nie trzeba. Czujemy się tak pewnie,

Aż tak naiwni jesteśmy? Nie rozumiemy czym jest życie? Nie pojęliśmy jak kruchy jest nasz los?

Znalazłem katechizm dla wiejskich dzieci, sprzed prawie dwustu lat. Proste sprawy, proste pytania i proste odpowiedzi.

„Pytanie: Jestże kto na świecie, coby miał wszystko, czego mu potrzeba?

Odpowiedź: Nie ma.

Pytanie: Naprzykład; choć kto ma bydło piękne, zboża dosyć, czego mu brakować może?

Odpowiedź: Zdrowia.

Pytanie: Choć kto ma zdrowie, siłę wielką ciała, czego czasem nie ma?

Odpowiedź: Chleba, odzieży.

Pytanie: Czasem kto ma zdrowie i maiątek, ale kto mu choruje?

Odpowiedź: Rodzice, krewni.

Pytanie: Jakiegoż tedy człowieka nie masz między nami?

Odpowiedź: Takiego, coby miał wszystko, czego mu potrzeba.

Pytanie: Choćbyś atoli z Opatrzności Boskiey miał wszystko czego pragniesz, zdrowie, chleba i maiątku dosyć, cóż przecie każdey godziny spotkać cię może?

Odpowiedź: Nieszczęście.

Kapłan: Tak iest! nie jeden w wieczór położył się zdrowy, a rano wstał chory, albo nawet nie wstał. Nie ieden spoglądał z rana na piękne swe żniwo, a po południu nie miał się po co schylić.” (Katechizm Dla Dzieci Wieyskich ku parochów wygodzie spisany przez X.M.Korczyńskiego; Wydanie Wtore, Poprawne, Tom 1, Lwów 1829, s. 5-6)

Masz wszystko czego ci potrzeba? Może dziś wieczorem lub jutro rano nie będziesz miał po co się schylić.

Potrzebujesz Boga. Potrzebujesz Jezusa Chrystusa.

Potrzebujesz Boga jak powietrza, jak wody, jak chleba. Potrzebujesz Go jak miłości, jak zgody, jak pokoju.

Potrzebujesz go w każdej chwili. Nie czekaj aż starość i choroba przyjdzie do ciebie. Nie czekaj aż rak zacznie zjadać kogoś, kogo najbardziej kochasz. Nie czekaj aż stracisz wszystko. Nie czekaj aż pochowasz swoje dziecko.

Potrzebujesz Boga. Teraz! I zawsze.

Dzisiaj Bóg, jak każdego dnia, przychodzi do swojej własności. Dzisiaj Bóg przychodzi do ciebie. Chce zamieszkać, chce dać ci swą moc.

I tak jak wtedy, w Betlejem, dzisiaj także różne będą ludzkie odpowiedzi.

Niejeden, zagoniony, nie usłyszy pukania. Niejeden, zdenerwowany, trzaśnie drzwiami. Niejeden, wrażliwy, wzruszy sie, ale powie: nie teraz, jutro, następnym razem.

I tak jak wtedy, w Betlejem, otworzą się drzwi stajenek.

Jeśli czujesz, że jesteś pięknym pałacem, niezdobytym zamkiem warownych o wysokich wieżach i nabitych spichlerzach to zamkniesz bramy i podniesiesz zwodzone mosty.

Jeśli czujesz się stajenką lichą, z dziurawym dachem i przegniłymi ścianami, to wpuścisz Zbawiciela.

Niewiele mu dasz – żłób i siano. To nie jest jednak ważne. Tak naprawdę, to On ci chce dawać swoje dary, On chce cię obdarować. Słowo daje moc. Słowo, które staje się Ciałem przychodzi z łaską.

Stajenka rozbłyska światłem i staje się najpiękniejszym miejscem na świecie – bo Bóg mieszka tu z człowiekiem. Emmanuel – Bóg z nami.