Pycha i pokora

XXII niedziela zwykła, C; Syr 3,17-18.20.28-29; Ps 68,4-7.10-11; Hbr 12,18-19.22-24a; Mt 11,29ab; Łk 14,1.7-14; Winnica 1 września 2013 roku.

Czytania niedzielne skłaniają do tego, by zastanowić się nad pojęciami "pychy" i "pokory".

Dobre zrozumienie tego czym jest pycha niech będzie taką jakby szczepionką, która zabezpieczy nas przed zgubnymi skutkami działania pychy. A są to naprawdę niebezpieczne i zgubne skutki.

A zrozumienie pokory niech nam pomoże utrzymać właściwy kierunek życia, bezpiecznego życia.

W skrócie rzecz ujmując – pycha to droga do piekła a pokora to droga do nieba.

Mędrzec Syrach tak diagnozuje położenie człowieka pysznego: "Na chorobę pyszałka nie ma lekarstwa, albowiem nasienie zła w nim zapuściło korzenie." (Syr 4,28)

Zatrzymajmy się na tym obrazie. Oto człowiek i jego serce. I zło, któremu dano tyle miejsca, że jego korzenie przeplatają i oplatają wszystko. Można nawet użyć zwrotu "opętanie", czyli nałożenie wielu pęt, które całkowicie biorą człowieka w niewolę.

I coś jest tu na rzeczy, bo człowiek pyszny jest niesamowicie pewny siebie a jednocześnie niewzruszony w swoich poglądach i myśleniu. Ślepy i głuchy na jakikolwiek argument.

Dzieje się to stąd, że korzenie zła niejako przesłaniają mu widzenie, czyli możliwość poznania prawdy a jednocześnie utwierdzają w tej niemocy, trzymają w niewoli kłamstwa.

A rozminięcie się z prawdą może oznaczać rozminięcie się z Jezusem. On nazwany jest w Ewangelii Jana Prawdą (por. J 14,6).

Dlatego słusznie prawi ludowy przekaz, że pycha z nieba spycha.

A pokora? To nie jest miękkość i słabość, jak się często pokorę błędnie wyobraża. To nie jest ciapowatość czy wręcz głupkowatość. Pokora to otwarcie się na prawdę.

Gdy otwieramy się na prawdę to zyskujemy prawdziwą wiedzę o życiu, chwytamy właściwe proporcje, wiemy kim sami jesteśmy, kim jest Bóg, kim my wobec Niego.

Gdy człowiek otwiera się na prawdę to otwiera się na Jezusa.

Pokora to chwycenie właściwych proporcji – zatrzymajmy się tu na chwilę, by zestawić to zdanie z pychą.

Możemy powiedzieć, że pycha to BRAK uchwycenia właściwych proporcji. Człowiek pyszny nie wie kim jest naprawdę, nie wie kim jest Bóg, nie wie kim on jest wobec Boga. Generalnie nic nie wie choć przekonany jest, że wie wszystko najlepiej.

Gdy mówię o proporcjach – "chwycenie właściwych proporcji" – to mam na myśli relacje człowieka do Boga.

Właściwe proporcje to uznanie, że Bóg jest wszechpotężnym Stwórcą i dawcą łaski a my Bożym stworzeniem, które absolutnie tej łaski potrzebuje. I to jest pokora.

Brak właściwych proporcji to zakłamane i błędne myślenie, że samemu jest się bogiem i od nikogo żadnej łaski się nie potrzebuje. To jest pycha. I głupota jednocześnie.

Widać tu zarazem, że pokora to odwrotność pychy a pycha to odwrotność pokory.

W tym świetle zupełnie inaczej objawia się wybór pokory jako pewnej drogi życia. Czasem, w ludzkich ocenach, pokora jawi się jako coś nawet dobrego i godnego pochwały, ale przeznaczonego tylko dla tych, którzy chcą czegoś więcej, którzy decydują się (choć nie muszą) iść właśnie ta drogą. Pokora tylko dla wybranych, jako opcja. Możesz być pokorny, ale nie musisz, możesz być "normalny". Tak myślą, błędnie, niektórzy.

Tymczasem pokora to nie jest coś ekstra, na coś czasem można sobie pozwolić a czasem z niej zrezygnować. Pokora to jest właśnie normalność. Pokora jest jak tlen i oddychanie, nie można bez tego żyć.

Gdy odstawiamy pokorę, gdy z niej rezygnujemy, zapraszamy pychę.

A pycha… z nieba spycha.