Otworzył oczy niewidomym

Niedziela Chrztu Pańskiego, A, Iz 42,1-4.6-7; Ps 29,1-4.9b-10 ; Dz 10,34-38; Mk 9,6; Mt 3,13-17; Winnica 12 stycznia 2014 roku.

Wśród zadań Sługi Pańskiego, z proroctwa Izajasza, jest otwieranie oczu niewidomym (por. Iz 42,7a). Jest powiedziane dokładnie tak:

Abyś otworzył oczy niewidomym, ażebyś z zamknięcia wypuścił jeńców, z więzienia tych, co mieszkają w ciemności. (Iz 42,7a)

Jest to potrójne opisanie tej samej rzeczywistości – chore oczy niewidomych sprowadzają ciemność a ciemność to więzienie, to niewola.

Otwarcie zaś oczu rozprasza ciemności. Światło w ciemności otwiera więzienie.

Ślepota może być rozumiana potrójnie. Pierwsze znaczenie odnosi się do ułomności fizycznej. Drugie znaczenie mówi o ułomności psychicznej – ślepocie umysłowej. Trzecie wreszcie znaczenie dotyka ducha – jest to zaślepienie ducha.

Skoro ślepota ma potrójne znaczenie to potrójne znaczenie będzie miało także otwarcie oczu.

Pierwsze znaczenie to fizyczne uzdrowienie. Drugie to dar mądrości. Możemy powiedzieć o tej modrości, że jest to rodzaj światła, dzięki któremu możemy sobie lepiej radzić w życiu, unikać głupich decyzji czy chronić się przed ludźmi, którzy chcą nas krzywdzić, próbując wykorzystać łatwowierność czy naiwność.

Trzecie natomiast znacznie to duchowe przejrzenie. I przy nim zatrzymajmy się dłużej.

Wielu ludzi potrzebuje duchowego otwarcia oczu, bo są duchowo ślepi. Taka ślepota duchowa jest trudna do odkrycia dla samego ślepego, bo on najczęściej uważa, że jest z nim wszystko w najlepszym porządku.

Można powiedzieć, że są to ludzie, którzy wierzą głęboko, tylko, że wierzą w samych siebie. Patrzą na siebie i oceniają siebie jako sprawiedliwych. Nie zabijają, nie kradną, nie awanturują się z sąsiadami, nie biją żon, uczciwie pracują. Patrzą na siebie i nie widzą specjalnie jakiś szczególnych grzechów. Czasem zaś nie widzą dokładnie żadnych grzechów, nawet powszednich, nawet najmniejszych. Są doskonali! Oczywiście w swoich oczach. Niczego nie widzą, bo są duchowo ślepi.

Jaka jest konsekwencja takiej postawy? Otóż taka, że ludzie tacy kompletnie nie potrzebują Boga. Bóg odpuszcza grzechy, ale skoro nie ma się grzechów to taki „odpuściciel” grzechów nie jest im potrzebny. Tak samo nie jest nam potrzebny hydraulik, gdy wszystkie rury w domu są całe i z kranu leci woda. Bóg jest światłem i przewodnikiem, ale jeśli ktoś dobrze zna drogę to światło to i przewodnictwo nie jest potrzebne. Nikt z nas nie potrzebuje przewodnika, by zaprowadził nas na pocztę – wiemy, gdzie ta poczta jest.

W takiej postawie Bóg nie jest potrzebny. W takiej postawie nie potrzebujemy jego łaski. To raczej my wyświadczamy mu łaskę odmawiając jakieś modlitwy czy idąc do kościoła.

Taka postawa to fatalny przykład duchowej ślepoty. Ktoś idzie na zatracenie mając jednocześnie zupełnie dobre samopoczucie.

Bardzo czytelnie i dosadnie opisuje to Apokalipsa:

Ty bowiem mówisz: Jestem bogaty, i wzbogaciłem się, i niczego mi nie potrzeba, a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny i ślepy, i nagi. (Ap 3,17)

Fatalna pomyłka. Ktoś myśli, że jest mistrzem Formuły 1 a tak naprawdę ma stary, dziecinny rower z dziurawymi oponami.

Co robić? Co robić z duchową ślepotą?

Następny werset Apokalipsy daje nam odpowiedź:

Radzę ci kupić u mnie złota w ogniu oczyszczonego, abyś się wzbogacił, i białe szaty, abyś się oblókł, a nie ujawniła się haniebna twa nagość, i balsamu do namaszczenia twych oczu, byś widział.(Ap 3,18)

Tylko Bóg może przywrócić nam widzenie. Tylko On może dać nam wgląd w samych siebie i zrozumienie samych siebie.

To się może dokonać stosunkowo łatwo, ale pod jednym warunkiem. Odrzucić trzeba myśl o własnej sprawiedliwości. To nie my czynimy siebie sprawiedliwych, to Bóg nas usprawiedliwia. Łaska Boża jest do zbawienia koniecznie potrzebna. Bez Boga idziesz do piekła. Nawet jeśli wydaje ci się, że jesteś wcale dobrym człowiekiem.

Jest opisana w Biblii postawa, której nam potrzeba. Jest to niewidomy z Ewangelii. Jest tam wielkie pragnienie odzyskania fizycznego wzroku.

Gdy [Jezus] wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: Synu Dawida, ulituj się nade mną! Jezus przystanął i rzekł: Zawołajcie go! I przywołali niewidomego, mówiąc mu: Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię. On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa. A Jezus przemówił do niego: Co chcesz, abym ci uczynił? Powiedział Mu niewidomy: Rabbuni, żebym przejrzał. (Mk 10,46b-51)

Oby podobne pragnienie wypełniło nasze serca w stosunku do widzenia duchowego.

Tylko Jezus może dać nam ocalenie. Tylko On. Wołajmy do niego ciągle, wciąż i nieustannie: „Jezusie ulituj się nade mną. Jezusie, daj abym przejrzał.”

Ile razy? Tyle razy, ile wstajemy i kładziemy się spać. Tyle razy, ile razy się modlimy. Tyle razy, ile razy mijamy przydrożny krzyż. Tyle razy, ile razy słyszymy kościelny dzwon. Tyle razy, ile razy wchodzimy do kościoła.

Ale też tyle razy, ile wypowiadamy niepotrzebnych słów. Tyle razy, ile przeklinamy. Tyle razy, ile wypaliliśmy papierosów, ile wysłuchaliśmy plotek, ile obejrzeliśmy głupich programów i przeczytaliśmy głupich gazet. Tyle razy, ile zaglądaliśmy na pudelka i inne internetowe bzdety.

Całe nasze życie powinno być wołaniem: „Jezusie ulituj się nade mną. Jezusie, daj abym przejrzał.”

Nie dopuszczaj nigdy do siebie myśli, żeś sprawiedliwy przed Bogiem. Gdy Bóg otworzy ci oczy i zobaczysz siebie, poprosisz o Jego sprawiedliwość.

Chore duchowe oczy sprowadzają ciemność a ciemność to więzienie, to niewola.

Jezus otwiera oczy niewidomym, Jezus z zamknięcia wypuszcza jeńców, z więzienia tych, co mieszkają w ciemności. (por. Iz 42,7a)