Jak wierzyć w trudnych czasach? Rekolekcje [4]

Kolejne nauczanie

Czy kochasz mnie?

Kazanie dostępne także w wersji mp3:

Bezpośredni link do pobrania tutaj:

https://api.spreaker.com/v2/episodes/17431866/download.mp3

Kościół w trudnych czasach, to będzie Kościół ludzi świadomych swojego wyboru. Kościół niewielki, ale przekonany w pełni do tego w co wierzy. Kościół w którego centrum będzie Boże Słowo – niekończące się paliwo dla wiary. Kościół, który się modli we wspólnocie, tej domowej i tej sąsiedzkiej, przyjacielskiej.

To wszystko są rzeczy ważne i istotne, ale zdadzą się tylko psu na budę, jeśli zabraknie jeszcze jednej rzeczy – najważniejszej.

Ta rzecz dopełnia całości a jej brak unieważnia wszystko.

Cóż to takiego?

Po swoim zmartwychwstaniu Jezus ukazał się swoim uczniom nad brzegami jeziora Galilejskiego i zjadł z nimi śniadanie. Po tym śniadaniu ma miejsce niezwykły dialog Jezusa z Piotrem. Dialog, w którym Jezus pyta Piotra o miłość.

„Gdy spożyli śniadanie, rzekł Jezus do Szymona Piotra: Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci? Odpowiedział Mu: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego: Paś baranki moje.

I znowu, po raz drugi, powiedział do niego: Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie? Odparł Mu: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego: Paś owce moje.

Powiedział mu po raz trzeci: Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie? Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: Czy kochasz Mnie? I rzekł do Niego: Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego Jezus: Paś owce moje.

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz. To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to rzekł do niego: Pójdź za Mną!” (J 21,15-19)

Jezus nie pyta „czy podjąłeś decyzję?” Jezus nie pyta „czy studiujesz święte księgi?” Jezus nie pyta „czy modlisz się we wspólnocie?”

To o co pyta, to co dla niego jest po trzykroć ważne, to miłość.

To miłość dopełnia wszystkiego i brak miłości unieważnia wszystko.

Zauważmy, że dla Piotra jego miłość do Jezusa to jakby przepustka i upoważnienie do pełnienia jego misji pasterskiej wobec Kościoła.

Kochasz mnie? Paś owce moje!

Nie kochasz? Daj sobie spokój! Nie będziesz pasł owiec tylko rozpraszał.

Wprost te słowa dotyczą duchownych – księży i biskupów, ale nie będzie nadużyciem, jeśli rozciągniemy je nieco szerzej.

Kochasz mnie? Możesz kochać swoją żonę, swojego męża. Kochasz mnie? Możesz zaopiekować się swoją rodziną. Kochasz mnie? Możesz uczyć dzieci w szkole. Kochasz mnie? Możesz być radnym, wójtem, posłem, prezydentem, żołnierzem, serwisantem pieców gazowych. Kochasz mnie? Możesz być kierowcą, układać kostkę brukową, rozwozić chleb, siać zboże.

Bez miłości będziesz tylko niewolnikiem tego co robisz, choćbyś zarabiał miliony.

To jednak nie jest najważniejsze, że bez miłości jest się niewolnikiem. Stokroć ważniejsze jest to, że jest się bezpłodnym duchowo. Bez miłości nie ma owocu, albo ten owoc jest słaby i rachityczny.

Warto to sobie uzmysłowić, że życie rodzi się miłości. Najbardziej to widać po dzieciach, rodzice się kochają i rodzą się dzieci. Czasami tam mówimy pięknie o dzieciach – owoc miłości.

Życie duchowe także rodzi się z miłości.

Dlaczego Jezus Piotra przepytywał z miłości? Dlaczego Ewangelista Jan to zapisał? Dlatego, by nie przeoczyć tej zasady. Jezusowi zależało na Kościele, jego żywotności, jego rozwoju i potędze.

I pokazał nam drogę – zasadę żywotności Kościoła. Tą zasadą nie są plany duszpasterskie, nie są struktury, nie jest organizacja, nie jest zaplecze materialne, ale właśnie miłość.

Życie bierze się z miłości.

Stańmy na moment pod krzyżem, na Golgocie. Spójrzmy na konającego Jezusa i stojącą pod krzyżem Matkę. Co widzimy? Mam nadzieję, że widzimy to co najważniejsze – ogromną miłość. Miłość Jezusa do Maryi i czystą, najdoskonalszą miłość Matki do Jezusa.

Z tej miłości rodzi się życie. Maryję nazywamy Matką Kościoła, nazywamy naszą Matką. Wcale nie dlatego, że w testamencie z krzyża Jan wziął ją do siebie a wraz z nim każdy uczeń.

Maryja jest Matką, bo daje życie. A to życie bierze się z miłości Jezusa do Maryi i Maryi do Jezusa.

Ilekroć i na ile my kochamy Jezusa, na tyle wypływa z nas życia dla innych.

Nie gadania, nie kazania, nie nabożeństwa, nie modlitwy dają życie i moc Kościołowi, ale miłość.

A jeśli gadania i kazania, i nabożeństwa i modlitwy, to wtedy, gdy służą miłości, gdy tę miłość zaszczepiają, rozpalają, pielęgnują.

Jeśli w Kościele przetrwa miłość do Chrystusa, co wcale nie jest oczywiste, to Kościół przetrwa wszystkie prześladowania.

Na arenach cyrkowych Rzymu rzucano chrześcijan lwom na pożarcie robiono z chrześcijan żywe pochodnie, a dokładnie w tym samym czasie, wśród widzów, którzy przyszli się gapić rodzili się nowi chrześcijanie.

Miłość w pewnym stopniu jest naturalna. Naturalna, bo wpisana w naszą ludzką naturę, stworzoną na obraz i podobieństwo Boga, Boga, który jest miłością.

Stąd taka pierwotna i głęboko osadzona potrzeba miłości. Stąd pewna łatwość miłości. Jesteśmy po prostu stworzeni do kochania.

Jednocześnie z tą miłością nie jest tak łatwo. Wymaga ona pielęgnowania, troski.

Niektórym się wydaje, że miłość spada z nieba. Ma się szczęście, że spadnie prosto na głowę, albo pecha, że ląduje zawsze obok. Do pewnego stopnia jest to racja, o tym za chwilę, ale zwyczajnie i normalnie, to trzeba miłość pielęgnować, o miłość się starać, o miłość walczyć.

Skoro tak jest, to miłość można też stracić, zmarnować, zaprzepaścić.

Nie traćmy, nie marnujmy tego co najważniejsze. Nie traćmy i nie marnujmy miłości.

Najprostszym sposobem troski o miłość jest czas jaki się daje miłości. Kardynał Wyszyński mawiał: „Powszechnie mówi się, że: czas to pieniądz. A ja wam powiem: czas to miłość!”

Jak ma się rozwinąć miłość między młodymi, jeśli nie chcą mieć czasu na randki? Jak ma się umacniać miłość małżeńska, jeśli małżonkowie przestają mieć czas dla siebie? Jak ma się rozwinąć miłość dzieci do rodziców, jeśli rodzice nie mają czasu dla dzieci?

I nie chodzi mi teraz o żadną organizację swojego czasu, by „wykroić” czas na miłość, ale zrozumienie, co w naszym życiu jest najważniejsze, albo raczej KTO w naszym życiu jest najważniejszy.

Troszczmy się o miłość i dajmy jej czas.

Dajmy czas współmałżonkowi, dajmy czas swojej rodzinie, dajmy czas Bogu. Temu ostatniemu oczywiście wtedy, gdy rzeczywiście jest ważny, gdy rzeczywiście to, co nas z Nim łączy to miłość.

Jednak nie zawsze wszystko załatwi czas. Jednak nie zawsze wszystko leżeć będzie w zakresie naszych możliwości.

Będą sytuacje, które przekraczać będą ludzkie siły, ludzką wolę, ludzkie uczucia.

Będą sytuacje, gdy miłość będzie trudna, zbyt trudna, zbyt bolesna.

Często będą to sytuacje, w których trzeba komuś przebaczyć a przebaczyć jest trudno. Sytuacje, w których trzeba zaufać a to zaufanie wielokrotnie podeptano. Sytuacje, gdy ktoś wprost jest naszym nieprzyjacielem a Ewangelia domaga się także miłości nieprzyjaciół.

I wtedy miłość musi spaść z nieba. Nie ma innej drogi, jak przyjęcie jej, jako daru nieba.

Jeśli chcemy otrzymać ten dar, to trzeba o niego prosić. „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie.” (Łk 11,9a)

Ciekawy jestem, bo to wcale nie oczywiste, czy prosimy Boga o dar miłości, o to byśmy umieli kochać we właściwy, mądry sposób, ale też o to, byśmy potrafili dać się kochać.

„Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.

Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym.

I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał. (…)

Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: z nich zaś największa jest miłość.” (1Kor 13,1-3.13)

Idą trudne czasy dla Kościoła, już są.

Kościół nie istnieje dla kadzidła, pieśni i obrzędów.

Kościół istnieje dla miłości.

Jeśli ta miłość zostanie w Kościele, miłość do Boga i miłość do ludzi, to przetrwamy wszystkie kryzysy i prześladowania.

Próbowaliśmy w czasie tych rekolekcji odpowiedzieć sobie na pytanie: „Jak wierzyć w trudnych czasach?”

Jeśli wiara ma przetrwać trudne czasy, jeśli wiara w ogóle ma mieć sens, musi być wiarą skoncentrowaną na Jezusie. Nie pielęgnowanie obrzędów i rytuałów, ale pielęgnowanie więzi z żywym Jezusem, to jest fundament wiary.

Pielęgnujemy tę więź spotykając się z Jezusem w Bożym Słowie. By wiara przetrwała musi się rodzić ze Słowa i żywić Bożym Słowem.

By wiara była naszą siłą a nie ciężarem musi być niesiona we wspólnocie, w Kościele. Wiara rozpalać się będzie tam, gdzie dwóch lub trzech gromadzić się będzie w Imię Chrystusa. Wiara gasnąc będzie tam, gdzie będziesz sam.

Ostatecznym zaś celem wiary jest miłość. Miłość Boga i miłość do człowieka.

Na ty wierzysz, na ile kochasz! Ile w tobie miłości, tyle jest życia!